sobota, 24 września 2011

Wieszać każdy może...

Każdy czasem da się w coś wkręcić. Taki już jest marketing. Nawet, kiedy wiesz jakimi zasadami się rządzi i tak nie jesteś w stanie zawsze mu się opierać.

Od czego by tu zacząć... bardzo lubię opowiadania Andrzeja Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu. Przygody egzorcysty amatora są zabawne i łatwo wchodzą. Niedawno na rynek wypełzła fabularyzowana kolekcjonerska gra karciana oparta na motywach znanych z historii o Jakubie. Nie ukrywam. Podszedłem do tej informacji z rezerwą, jednak byłem ciekaw co zaproponują nam twórcy gry. Przyznam też, że miałem nadzieję na coś zupełnie innego... Oto moje wrażenie z testów gry w trybie solo. Dlaczego tylko w solo? Przeczytajcie.



Pierwsze wrażenie jest całkiem niezłe. Karty są całkiem ładne, zdobią je ilustracje znane z komiksu o Jakubie, są jednak dość cienkie i momentami bałem się, że połamią mi się w rękach. Instrukcja jak to instrukcja w takich grach, kolorowa kartka papieru zapisana z obu stron zasadami.
Niestety już na wspomnianej instrukcji zacząłem mieć złe przeczucia. Po pierwsze: zasady próbowano opisać w sposób zabawny i przystępny, jednak przez to niepotrzebnie je rozwleczono. Dałoby się je wytłumaczyć dużo szybciej i prościej. Po drugie: wspomniane żartobliwe podejście. Nie powiem. Na początku było całkiem nieźle, ale autor instrukcji troszkę przesadził i pod koniec jej styl zaczął irytować. Nie jestem do końca pewien czy chcę w instrukcji czytać, że karty mam dociągać pojedynczo a następnie ułożyć je sobie na ręce w wachlarzyk. Przepraszam autora, ale jak będę chciał to je sobie nawet w domek ułożę jak będę chciał. Trzecia sprawa: zasady chyba nie są kompletne. Postaci pojawiające się w grze posiadają taką cechę jak "obrona", która oczywiście jak logika podpowiada, dodaje bonus do siły w czasie obrony. Ok. Czyli kiedy? Niestety nie doszukałem się w instrukcji kiedy występuje taka sytuacja. A więc są dwie możliwości: nigdy, a wtedy obrona nikomu nie jest do niczego potrzebna albo zawsze gdy walczymy, jednak wtedy również byłaby zbędna ponieważ bohater mógłby mieć po prostu wyższy współczynnik Siły. Nie wiem o co chodzi.
No ale w porządku. Może tylko instrukcja jest bez sensu? Może to całkiem nieźle działa? Więc jak się w to gra? Każdy gracz posiada trzy talie. Miejsc, w których będziemy toczyć starcia. Wrogów, których trzeba upolować. Świeżą Kupkę (taaaak), z której będziemy ciągnąć karty na rękę. Jeśli gramy z kimś to dajemy przeciwnikowi naszych wrogów i miejsca, a on nam swoich. Ciągniemy pięć kart na rękę i możemy zacząć zabawę. Jedna rzecz. Skoro mamy trzy talie przydałoby się, aby karty przyporządkowane do nich miały inne koszulki, na pewno przyspieszyłoby to nieco rozkładanie gry.
Na początku każdej tury zwanej tutaj kolejką ciągniemy jedną kartę miejsca i jednego wroga. Wróg ma swoje cechy, a miejsce może dać mu jakiś bonus bądź dwa. Teraz zagrywamy różne karty z ręki, aby zwiększyć możliwości swojej postaci pamiętając o tym, że może ona używać tylko dwóch broni na raz. Dokładamy jej więc różne graty i inne rzeczy. Gdy gramy z inny ludźmi mogą oni zagrać karty na naszego Wroga bądź nie. Kiedy już mamy za sobą "dopalanie" naszej postaci walczymy z przeciwnikiem na Siłę. Rzucamy kostką (której nie kupicie z grą) dla przeciwnika i dla naszego herosa. Wynik dodajemy i kto ma więcej łącznie wygrywa. Jeśli przeciwnik posiada cechę Moc to walczymy w nim jeszcze z użyciem tej statystyki. Pokonany wróg trafia do nas jako trofeum. Jeśli, przy okazji zwycięstwa, wypełniliśmy Fuchę to ona również da nam punkty reputacji. Jeśli przegramy tracimy wszystkie przedmioty i w następnej kolejce musimy znów zmierzyć się z tym samym Wrogiem. Jeśli nadal przegrywamy tracimy trofea. Jeśli nie mamy czego odrzucić zostajemy ośmieszeni na śmierć i przegrywamy. Gracz, który na koniec ma więcej punktów reputacji wygrywa.
Szczerze? Nuda na całej linii. Dałem grze szansę. Próbowałem. Opowiadałem sobie jakieś pierdoły w czasie gry, które nie miały żadnego sensu tak naprawdę. Gra posiada jeden fajny mechanizm, który mógłby ją ratować. Jest to mechanizm związany z figurami pokerowymi. Każda karta posiada w górnym rogu symbol wzięty z klasycznych gier karcianych. Jeśli symbole kart posiadanych w danej chwili na ręce utworzą figurę znaną z pokera np. parę lub trójkę to możemy użyć specjalnej akcji, jak choćby odrzucić część kart żeby dociągnąć nowe. Niestety, żeby w pełni wykorzystać ten pomysł trzeba by się pobawić w kolekcjonowanie kart i układanie talii, a niestety gra kompletnie do tego nie zachęca. Pewnie, w instrukcji chwalą się jaka to super zabawa takie kolekcjonowanie i tłumaczą swój niepotrzebnie skomplikowany i niezrozumiały system rzadkości kart. Przepraszam twórców, ale mam to gdzieś.
Gra jest nudna. Walka jest tępa i bez polotu. Cytaty wzięte z książek Pilipiuka są, niestety, według mnie w większości wypadków dobrane kompletnie bez sensu i w użytym kontekście wcale nie bawią. Po co kostka? W tej grze nie dodaje ona emocji niestety. Nie lepszym wyjściem byłyby symbole kostki gdzieś na kartach? Ile zmiennych trzeba by wtedy rozważyć budując talię. Może wtedy byłoby ciekawiej. I dlaczego tej kostki nie ma w zestawie? Autorzy radośnie doszli do wniosku, że każdy kostkę ma. A jeśli nie ma? Dodatkowe koszty. Może nie duże i się czepiam, ale to jak twórcy olali swój produkt i to jak bardzo nie chciało im się go dopracowywać tylko chcieli zrobić skok na kasę przy pomocy popularnego tematu w tym wypadku wyjątkowo mnie zirytował.
Nie widzę sensu inwestowania w tę grę. Odradzam kupowanie starterów. Boosterów tym bardziej.
Podobno Andrzej Pilipiuk zapytany czy miał swój udział przy projektowaniu gry odpowiedział krótko: "Nie." I wszystko jasne.



p.s.
rozczarowuje również fakt, że jedyną postacią znaną z opowiadań, która pojawia się jako HEROS jest... Jakub Wędrowycz. Niestety jeśli ktoś, tak jak ja, chciałby pograć Semenem to się rozczaruje. Semen będzie... w dodatku... zaledwie jako sprzymierzeniec.



plusy:
+całkiem ładnie wydane
+niektóre karty dość zabawne

minusy:
-braki w zasadach
-brak kostki
-nudna
-niewykorzystany potencjał tematu.



Moja ocena: 3/10

*przepraszam jeśli recenzja wygląda na napisaną na szybko, jednak nie miałem chęci do jej redagowania... gra na to nie zasługuje.

2 komentarze:

  1. Lubię Perłę, jestem z okolicy i też cieszyłem się na myśl o grze w lokalnym klimacie. Niestety, Wędrowycz nie zrobi kariery wśród graczy. Ciekawe czy karty pojawią się w jakimś kolejnym opowiadaniu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... o ile Pilipiuk uzna je za godne zainteresowania ;P

    OdpowiedzUsuń