wtorek, 6 grudnia 2011

Mój Pionek

Witam, dzisiaj będzie nieco inaczej. Opiszę wam moją wizytę na Pionku.


Pionek jak pewnie niektórym wiadomo to cykliczna, darmowa impreza planszówkowa odbywająca się w Gliwicach. W tym roku udało mi się go wreszcie zaliczyć po raz drugi. Pech chciał, że zawsze wypada mi coś w ostatniej chwili i nie udaje mi się ostatecznie zajrzeć do Gliwic. Tym razem było nieco lepiej. Udało mi się pojechać... niestety tylko na cztery godziny. No cóż. Dzięki temu nie będzie to długa relacja, więc nie umrzecie z nudów czytając to.

Najpierw krótkie podsumowanie. Zagrałem cztery partie, w trzy gry. Nabytych gier... jedna. Obejrzanych gier... trochę.

W co udało mi się zagrać:

QUBIX> Nareszcie udało mi się zagrać w Qubix'a. Dwie partie. Na podstawowym poziomie trudność i zaawansowanym. Bardzo przyjemna gra. Z ciekawą interakcją pozwalającą zarówno na pomaganie komuś (i sobie oczywiście) jak i bezczelne przeszkadzanie. Zauważalna różnica w poziomach trudności. Przy okazji podobało mi się, że na początku partii bardzo łatwo jest ukończyć jakiś układ, jednak w miarę rozwoju sytuacji staje się to coraz trudniejsze (szczególnie, że do gry wchodzą największe klocki).

ŚWIAT DYSKU: ANKH-MORPORK> Gra zagrana po nieudanym podejściu do Egizii. Przyznam, że przed zagraniem kompletnie mnie ten tytuł nie interesował. Po skończonej partii czteroosobowej (wygranej huehue)... bardzo pozytywnie. Podoba mi się. Z początku wszystko wydaje się chaotyczne i trudne do ogarnięcia. Jednak w połowie gry gdzieś tam zaskoczyło w końcu co trzeba zrobić, pojawił się zarys planu. Super. Lubię gry gdzie jest miejsce na planowanie, jednak przez lekki czynnik chaosu trzeba ten plan ciągle dostosowywać do aktualnej sytuacji. Bardzo pozytywne zaskoczenie.

KING OF TOKYO> Taaak. Czysta, troszkę bezmyślna zabawa. Jednak niezwykle przyjemna. Czysta radocha z turlania kostkami. Jeśli brakuje wam czegoś ultra lekkiego na półce to wiece już co robić. Kupić i zostać najpotężniejszym potworem w Tokyo.

Ok. Tyle... wiem, niewiele, no ale cóż. Po za tym udało mi się nabyć Arcanę, zobaczyć w akcji Draco, City Tycoon, Nighfall i parę innych rzeczy.
Żałuję, że nie udało mi się zagrać w:
7 Wonders
Pret-a-Porter

To tyle. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się wreszcie zawitać na całą Sobotę (wiem, wiem że jest jeszcze niedziela, jednak niedziele przeznaczam z reguły na inne rzeczy).

Na koniec chciałbym podziękować: Jarkowi, Beacie, Arturowi, Mateuszowi oraz Uli za mile spędzony czas przy stole.

1 komentarz:

  1. Strasznie żałuję, że nie mogłam pojechać. Mam nadzieję, że następnym razem się uda i zagram w coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń